19.12.16

Bebilon bebilonowi nierówny

Nigdy nie zastanawiałem się, dlaczego mleko następne Babilon pronutra jest nawet 1/4 tańsze od profutury. Wziąłem to za marketingowy myk - nowa nazwa, nowe opakowanie. A tu proszę. Niby sztuczne mleko ma więcej wartości odżywczych niż krowie, ale bez przesady. Za niektóre składniki dziękuję. Wróciliśmy do profutury. Na szczęście dylematy się kończą, bo Mila spożywa to mleko już tylko przy wieczornej kaszce.

15.12.16

Mamamama

Mila miała już dawno temu fazę na krakra na określenie ptaków, było też kokoko i krótkie mu na krowę. Przez krotką chwilę było też  "tatatata”.Ostatnio natomiast wszystko było jako „mama”. Nawet tatuś. A tu się okazuje, że wystarczy kilka dni rozłąki i się niewidzenia się, aby pojawiło się coś nowego w temacie. Czyli po prostu moja obecność i grillowanie w sprawie tego „tata” musiało biedne dziecko stresować. Już się nie mogę doczekać, kiedy to usłyszę na własne uszy. Chyba ze K. wcześniej cos prześle. Na razie oglądam wciąż to. Mógłbym tak na okrągło. I nie może przestać się podobać.


12.12.16

Dzielny pacjent

Jak zwykle tatuś bardziej przeżywa szczepienie Mili niż ona sama. Może dlatego najczęściej w terminach szczepienia córki siedzi w pracy. Tymczasem Mila jest nieustraszona. Nie chce wychodzić od lekarza. Tak trzymać!

Mikołajki

Mikołajki mogą być dobrym pretekstem do powrotu do pisania. Zwłaszcza, kiedy dziewczyny poza domem w oczekiwaniu na święta, a ja sam mogę  nadrobić zaległości. A jest co nadrabiać, bo przerwa kilkumiesięczna. No i w ciagu ostatnich dwóch tygodni dwie osoby pytały mnie, co z tym pisaniem. No więc może niech to już będzie noworoczne postanowienie.

Ostatni raz na choince z Mikołajem zorganizowanej przez zakład pracy byłem sam dzieckiem będąc. Mój tato mógłby coś więcej o tym powiedzieć, bo ja pamiętam niewiele. Zachowały się zdjęcia. Jak kiedyś odnajdę - to dokleję.

Czas zatoczył koło  i teraz ja na firmowym Mikołaju łamane przez choince z własnym dzieckiem. Dla Mili pracowa choinka mogłaby równie dobrze zacząć się i skończyć przy wejściu przy dużej choince i prezencie zrobionych z baloników. Potem biegała z dwiema piłeczkami zwiniętymi z takiego basenu pełnego piłek, w którym bawią się dzieci (tak chodzi o to siedlisko wszy).

Kolejka do zdjęcia z Mikołajem posuwała się bardzo szybko. K. nie obawiała się posadzić Milę samą na kolanach Kogoś przebranego za M., mimo że Mila energiczny potrzasaniem głowy dawała wyraźnie znać, że  nie ma na to ochoty. Ale wytrzymała kilka długich sekund, wystarczyło na kilka zdjęć i firmowa fotografię. Potem pojawiła się mina typu "zabierzcie mnie stąd" i to była ostatnia chwila, by ewakuować ją  z otoczenia M. przed rykiem.

Mili spodobało się na tyle, że aby uniknąć płaczu rozwijającego się po całym parkingu Stadionu Narodowego, musieliśmy tam wrócić ponownie. Dostaliśmy jeszcze balonika skręconego na kształt pieska i zgarnęliśmy paczkę ze słodyczami. Niby dla Mili, ale tatuś będzie miał na zapas :)

Pierwsze Milowe świadomie przeżyte mikołajki za nami.