27.1.15

Żelazna - izba przyjęć - raz drugi

Tym razem już nie było tak przyjemnie. Posiedzenie trwało trzy godziny, a w domu byliśmy około północy. Choć choinka w korytarzu starała się sprawiać miłą atmosferę. Może dlatego, że za pierwszym razem przy wizycie tutaj działał efekt nowości. K. była przerażona, bo nie chciała dostać się do nieprzyjemnego w obejściu lekarza. Ale koniec końców okazał się śmieszny i sympatyczny. Nawet wybiegł w fartuchu na mróz, żeby coś zanotować na wyniku badania. Tam na korytarzu włączone są dwa telewizorki, które emitując jednocześnie dźwięk dają takie echo, że głowa boli. Na szczęście niepostrzeżenie jeden z nich ściszyłem. Aha, i jeszcze jedna sprawa. Jak na złość były wolne miejsca parkingowe tuż przed wjazdem na teren szpitala. A ja tym razem, pamiętając ostatni tłok, zaparkowałem za zakrętem. Następnym razem spróbuję niemal wjechać do szpitala.