12.11.15

Papu

No to na kotlety. Zaczęło się! Będzie plucie. Moja pierwsza łyżeczka. Z dyńki i inne takie tam. Możemy próbować. Zobaczymy, co przypadnie jej najbardziej do gustu. A jak coś nie za bardzo - to tatuś dokończy :) A puste słoiczki mama wykorzysta na lampioniki.



Patriotka

My już tak zostaniemy od 11 listopada do piątkowego meczu z Islandią. A jak będzie miło to i do poniedziałkowego z Czechami dociągniemy.

Szczepienie

Zamieszanie ze szczepionkami. Brak szczepionek w Polsce dla dzieci. Gwóźdź do trumny dla ministerstwa zdrowia. Jak można doprowadzić do sytuacji, w której trudno kupić najpopularniejsze i najbardziej potrzebne dzieciom zastrzyki? Czy dzieje się tak dlatego, że na Zachodzie szczepionki, które tam są dostępne w ramach świadczeń zdrowotnych, a więc jest tam pewny rynek zbytu. Czy naprawdę producenci nie nadążają z produkcją, by zaspokoić popyt w Polsce? Co to nagle liczba dzieci w kraju skoczyła? O co chodzi? Czy to normalne, że trzeba polować na szczepionkę w całym mieście, a potem płacić za nią 50% więcej niż zwykle?

Sesja

Mieliśmy okazję zostać obfotografowanymi przez naszego znajomego fotografa, który fotografował ostatnio do sesji Prezesa Polski i Davida Attenborough. A to tylko przykłady z przełomu października i listopada. No zobaczymy, jak to ostatecznie wyjdzie. Wglądówki wyglądają super. Mila będzie miała pamiątkę. Rodzice i dziadkowie też. Od kuchni wyglądało to mniej więcej tak. Łatwo nie było. Na szczęście Marcin był cierpliwy.

Metkownica

Mila uwielbia wszelkiego typu metki pętelki. Kocha zawijać je sobie na paluszek albo po prostu prztykać. Dlatego z taką fascynacją zajmuje się tzw. metkownicą. To po prostu kawałek szmaty z kilkoma różnej wielkości i różnej barwy pętelkami. A że wyglądają jak metki, stąd nazwa - metkownica. Oczywiście LaMillou :)



Sandman

Uwaga! Na początek antylokowanie produktu: ofiarą rywalizacji Microsfotu i Google pada mój blog. Przez brak aplikacji blogger w komórce Windows Phone cierpi na tym częstotliwość pokazywania się moich postów. Dziękuję za uwagę.


A teraz do rzeczy. Mila dostała od babci Eli (nadal nie mogę się przyzwyczaić, że tak piszę o własnej mamie) maskotkę przypinaną do wózka. Dziwna to maskotka - niby pszczółka, ale kolory ma takie, jakby truteń wpadł do beczki z miodem, ale pitnym. W każdym razie ma też w sobie pozytywkę, którą uruchamia się, wyciągając z jej środka sznurek, który jest nieco gruby i wygląda jak jelito. W każdym razie maskotka odgrywa taką melodię, jak z początku tej bajeczki.



Toż to Piaskowy Ddziadek. Enerdowska bajka, na którą ja już mimo rocznika 80. się nie załapałem. (Przez chwilę nawet myślałem, że on tej swojej bryczki jakąś czarną giwerę wyciąga. No i skąd właściwie to imię???)

No więc takie wspominki wzbudziła pozytywka.  Z Sandmanów wolę ten utwór.