12.6.15

Gift bag

Taką torbę z fantami dostają świeżo upieczone mamy. A tam jakieś pieluchy Pampers, ampułki soli fizjologicznej, ulotki i informacje praktyczne o opiece nad noworodkiem. A także (to mnie prześladuje) próbki kremów na rozstępy. Znowu pominęli tatusiów. Panowie mogą co najwyżej liczyć na ulotkę z gołymi panienkami wetkniętą za wycieraczkę auta zaparkowanego w okolicach szpitala. Takie uroki parkowania na pograniczu Śródmieścia i Woli.

Smutne lancze




Zdjęcie jeszcze sprzed porodu, ale wiąże się z obiadami na Żelaznej ciekawa historia. I tu mała zmyłka, bo nie o ziemniaczkach z mięskiem i mizerią tu będzie. W dniu porodu K. już oczywiście nie mogła jeść, a tutaj po serii takich rarytasów jak ta gigantyczna porcja obiadowa w niedzielę, w poniedziałkowym menu były ... Naleśniki. Celowo z wielkiej, bo K. lubi. Była wkurzona, że akurat, kiedy ona nie może jeść, są naleśniki. Położna zachowała dla niej porcję. "Warto u nas rodzić dla tych naleśników" - cały czas starała się żartować, kiedy K. już dostała skurczy. Nie wiem, czy K. to pomagało, ale rzeczywiście starały się położne rozładować atmosferę. Faktycznie naleśniki dla K. pojechały z nami windą na blok porodowy. Ostatecznie przed północą naleśniki zniknęły z lodówki i K. dostała jakieś kanapki. Ale nazajutrz temat znikniętych naleśników powracał, K. i położna żartowały z całej sytuacji, a naleśniki pojawiły się na obiad znowu we środę.

Zniknięte naleśniki jak te zniknięte parówki.

Rządzi

Przyszła na świat i od razu rząd w rozsypce ;)