29.12.14

Żelazna - izba przyjęć - raz pierwszy



Pierwszy raz na izbie przyjęć Szpitala Ginekologiczno-Położniczego im. Św. Zofii na ul. Żelaznej. K. dostała kłującego bólu brzucha, pleców i tyłka. No to w samochód i na Żelazną. Byłem przerażony, ale czułem, że wszystko będzie dobrze. Raptem dwie godzinki wcześneij zjechaliśmy do Wwy ze świąt. A tutaj punkt 20:00 pukamy do izby przyjęć. Po 20:00 wejście od strony podjazdu dla karetek. Byłem ciekaw tego miejsca i pierwszego kontaktu. K. już tu kilka razy była. Bardzo miłe zaskoczenie. Rejestracja uprzejma, czysto, gazety, młodzi lekarze, telewizor z filmem. W sumie razem z czekaniem zajęło nam wszystko dwie godzinki, ale byłem naprawdę pod wrażeniem.
Chyba faktycznie bałem się rzeźni w stylu ogólnej izby przyjęć w szpital, gdzie to przywożą rannych z wypadków i chorych. Tutaj wiadomo, jakiej klienteli się spodziewać :)

W trakcie tych dwóch godzin przyjechały chyba z cztery kobiety na położenie się już do szpitala. Przywiozły ze sobą mężów, a mężowie walichę z rzeczami osobistymi. Po rejestracji zostały przyjęte i poproszone do przebrania. A więc to tak wygląda...

K. na szczęście nic poważnego. Rozrasta się wszerz. Musi wytrzymać.

Przemytniczka arbuzów

Będzie dla K. na dzień kobiet. Tylko z długim rękawem.

Start spreading the news...

No i powoli się rozchodzi nowina. Rodzice się ucieszyli, a jakże. Niektórzy znajomi też już wiedzą. M. dowiedziała się chyba jako pierwsza, bo zawsze dzwoniąc do K. jej pierwsze pytanie to: "Jesteś w ciąży?". Tym razem K. nie mogła odpowiedzieć inaczej niż twierdząco. Dostaliśmy życzenia z adnotacją "Happy waiting!". Bartek z Poznania, od niedawna ojciec Zosi, również pozdrawia, życząc korzystania z wolności (póki mogę), a potem samej radości.

14.12.14

Pocieszyciel

Wygadałem się dwóm kolegom jak dotąd. Jeden przyznał, że najgorsze są pierwsze trzy miesiące po narodzinach. Ale potem przyznał, że dzieci są radością jego życia. Pocieszyciel.

Drugi znajomy - który już za miesiąc-dwa zostanie po raz drugi ojcem - tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że jedzenie i spanie K. oraz zapachowstręt to norma. Jego żona też tak ma. Po raz drugi.

13.12.14

Body, czyli onesie

Poprzez ulotkę z pomysłami na świąteczne prezenty w jednym z magazynów trafiłem na fajne dziecięce ciuszki. Pomysłowe to są hasła. Do moich faworytów należą:
Jestem przyszłością tego kraju
Brudne dziecko = szczęścliwe dziecko
i to...

9.12.14

Child protection services

Raczkowski ewidentnie przechodzi fazę rodzicielstwa. Czym tłumaczyć te serie rysunków z dziećmi?

7.12.14

Podrzucone przez K.

Z dystansem do siebie :) K. pyta: Czy to o niej?

Cytat 1

Dzieci sa jak bąki, człowiek jest w stanie znieść tylko własne. Odnajduję w tym cytacie bezgraniczną miłość wyrażaną wobec własnego dziecka.

Tell me it won't be this way...


Czy Raczkowski też przechodzi fazę rodzicielstwa?


Imię

Mieliśmy się na tym etapie nie zajmować się tematem imion, ale trudno od tego uciec, choćby w żartach czy lużnej rozmowie. O ile w przypadku imienia dla dziewczynki mamy shortlistę, imiona męskie są do bani. Mój faworyt Jan jest zbyt popularny. Inne źle się kojarzą, przynajmniej K. odnosi się do swoich dzieci w szkole. Z kolei niektóre długie imiona w zestawieniu z nazwiskiem brzmią karykaturalnie. Nie zrobię tego biednemu dziecku :)

Czasem zestawiamy imiona z nazwiskiem i wybuchamy śmiechem.
Te poważniejsze damskie propozycje to Mila, Marianna i Roma (od miejsca poczęcia????)

Wesoła nowina

Postanowiliśmy, że rodzice dowiedzą się podczas świąt. Potem znajomi. To będą ciekawe dni...
Jak to Chris Rea śpiewał: I'm driving home for Christmas. I can't wait to see those faces...
Ciekawe to będą reakcje :)

Na zimno

Albo do nas to jeszcze nie dociera, albo po prostu przyjęliśmy to jak należy. Przecież ja powinienem być przerażony!!! a nie jestem. Jak damy radę? Jak się pomieścimy? Jak urządzimy? Spokojnie. Wszystko się ułoży. Mamy dużo czasu na organizację. Nie świrujemy.

Jemy

Przed nami jeszcze dużo czasu, ale K. słusznie twierdzi, że max. 3 lata i będziemy musieli zmienić mieszkanie. True. Na razie jednak nie świrujemy i odnajdujemy się w nowej sytuacji. Co by nie mówić, niewiele się na razie w naszym otoczeniu zmieniło.

K. codziennie wyraźnie zmęczona i czasem nienajlepiej się czuje. Dużo je, a z nią ja :)
Coraz częściej jeździ też do pracy autem. I dobrze. W tych bydłowozach tylko ścisk i ludzie niemili. Na razie nie ma co marzyć, że ktoś jej miejsce ustąpi. 

Drugie USG

Chodzę jak nakręcony. Sprawia mi niesłychaną przyjemność pomaganie i usługiwanie K. we wszystkim. Whatever she likes, whatever she wants, wahetever she pleases... Zrobię wszystko. Nazywa mnie carebearsem i dobrze mi z tym. To dziwne, ale odkąd się dowiedziałem, wszystko trochę inaczej wygląda. Nawet na pracę zacząłem patrzeć inaczej. Na liście spraw istotnych spadła o kilka pięter. K. pokazuje mi drugie USB. Opowiada, że małe odwracało się do zdjęć w każdą stronę, pozując niczym rasowy model/modelka. Już teraz nie może usiedzieć na dupie. Jak ja.


Excitement continues

Ta ekscytacja trzyma mnie cały czas.

Nie wiedziałem, że tak właśnie będę reagował. Praktycznie już pogodziliśmy się, że dzieci mieć nie będziemy. Nie żebyśmy jakoś specjalnie pragnęli. Żyje nam się wygodnie, jest praca, małe mieszkanie na kredyt, samochód za gotówkę, dwa razy w roku pojedzie się gdzieś w świat. Spokój. Po dniu pracy rzucasz się na kanapę. Nic cię nie obchodzi. Nie chciało nam się tego zmieniać.

To było w październiku. Przychodzi listopad, a tu żona wyciąga pierwsze USG z 7-8 tygodnia. Czyli w momencie moich testów ciąża już była. Żona - jak to określiła - czuła się oszukana wynikami :) 
No fakt. 180 zł poszło w błoto :)

Los tak chciał. Rzutem na taśmę ;)

Będziesz tatusiem

Nie przypominam sobie, czy kiedykolwiek zastanawiałem się, czy wyobrażałem sobie, jak zareaguję, kiedy usłyszę te słowa. Pamiętam jednak doskonale, jak zareagowałem, kiedy je faktycznie usłyszałem. W ułamku sekundy łzy wzruszenia napłynęły mi do oczy (tak reaguję, kiedy się wzruszam) i rzuciłem się w uściski żony.

"Wiesz, co to jest?" Pokazała mi jakiś wydruk przypominający negatyw z jasną plamką w kształcie fasolki. "Będziesz tatusiem".  Do końca dnia już nie mogłem się uspokoić i pełny ekscytacji chodziłem po mieszkaniu, a potem nie mogłem zasnąć. Pełny obaw: jak to będzie? W końcu nie do końca byłem przekonany do posiadania dziecka, ale też czasem przechodziło mi przez głowę: czy nigdy nie będę żałował nieposiadania. A teraz jest.