25.9.15

Podgrzewacz samochodowy

Moje perypetie z kupnem podrzewacza do samochodu opisywałem w poście o pamiętnej wyprawie na Tarchomin. Ostatecznie ten podgrzewacz zamówiliśmy gdzie indziej. Leży sobie w schowku w samochodzie, bo nie wybieramy się nigdzie po Warszawie, by musieć go używać. Ale na pewno będzie w pogotowiu w przypadku potrzeby podgrzania papu podczas dłuższego wyjazdu do lekarza. Nam przyszło go na razie użyć słownie raz podczas powrotu od dziadków. Musieliśmy się zatrzymać jakieś 100 km przed Warszawą i nakarmić Milę. Podgrzewacz jest zrobiony z rozciągliwego materiału, dzięki czemu szczelnie opatula każdą butelkę. A wtyczka pasuje do gniazdka samochodem zapalniczki. I o to chodziło. Myliłby się jednak, kto myślał, że to jak kuchenny czajnik elektryczny. Co najmniej 5 minut trzeba silnikiem pogrzać, żeby temperatura w butelce raczyła wzrosnąć. Dlatego planując postój na karmienie, warto podłaczyć butlę do grzania jeszcze podczas jazdy, bo potem na postoju szkoda czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz