Szykuje nam się podróż z Milą przez pół Polski, więc mimo że upały w pełni, chcieliśmy zaopatrzyć się w podgrzewacz do butelek z wtyczką do samochodowej zapalniczki. Nawet jeśli teraz się nie przyda, to będzie na zimę i na tzw. zaś. A nuż się temperatura nagle zmieni, w końcu już prawie jesień. A i podczas chłodnej nocy może się przydać w trasie.
Przejrzałem internety, żeby zasięgnąć opinii znawczyń. Żelowy podgrzewać mnie nie interesuje, bo mamy już samonagrzewającą się butlę. Najpierw chciałem kupić ten podgrzewacz firmy Babyono (40-50 zł), bo najtańszy, a w końcu jako to filozofia, podgrzewacz ma podgrzewać, czy za 100 czy za 30 zł.
Ale w sieci same druzgocące opinie. Że nie grzeje, że nie trzyma ciepła, że do dupy… W sumie, jak się tak przyjrzałem fotografii to faktycznie - otula to coś butelkę niezbyt szczelnie. No to szukamy dalej. Szaleć jednak nie ma co, w końcu to tylko podgrzewacz, więc wybrałem tylko półkę wyżej. Cenowo (50-60 zł). Podgrzewacz firmy Hauck, który wykonany jest z takiej rozciągliwej tkaniny i dzięki temu szczelnie otula butelkę.
Najtańszą ofertę znalazłem w sklepie www.wozkifoteliki.pl. Celowo nie daję aktywnego linku, bo nie mam pozytywnych doświadczeń do opisania.
No więc wszystko niby w porządku od zamówienia w internecie do uzyskania potwierdzenia przyjęcia zapłaty. Wybrałem osobisty odbiór na Białołęce, bo i tak tego dnia miałem coś do załatwienia u znajomych (Jagoda to o Was! :)
Jeszcze w czwartek czy piątek dzwonię tam, by upewnić się, że są otwarci w sobotę. Owszem, ale facet coś mówi, że musi sprawdzić, czy mają jeszcze te podgrzewacze i jakby co to ewentualnie oddzwoni.
W rzeczoną sobotę jadę na miejsce, a on na to, że chyba nie ma tego podgrzewacza i że błąd w systemie. "No to przecież miał Pan zadzwonić, nie przyjeżdżałbym" - mówię. Kiedy okazało się, że podgrzewacze powinny przyjść w tygodniu, składam propozycję: "To za ten błąd w systemie przyślecie mi ten podgrzewacz do domu".
A on na to: "No to będzie 20 zł kurier…".
Ja: "Chwileczkę, to był błąd po Waszej stronie, ja specjalnie przyjechałem po odbiór. Moglibyście przysłać na własny koszt".
On: "No ewentualnie pocztą mogę wysłać, to będzie 8 zł".
Ja: "Nie, no to w takim razie poproszę o zwrot kasy".
No i trzeba przyznać, że dyspozycja anulowania zamówienia i zwrotu poszła natychmiast. Tak więc mikroskopijny plusik za wrażenia artystyczne, ale ogólnie występ słaby. Pierwszy raz spotkałem się z kimś, kto wolał oddać klientowi kasę za towar niż go sprzedać, dając coś od siebie, np. mały rabacik w formie pokrycia kosztów wysyłki. Przecież to dla tej firmy pryszcz, zresztą do odliczenia.
Naprawdę dobrze, że i tak się tam wybierałem, w przeciwnym razie mój wkurw sięgałby zenitu. A może po prostu miałem pecha? Awanturujący się nie bywam. Krawaty noszę.
Tak więc koniec końców podgrzewacz zdążyłem zamówić gdzie indziej. A jak przyjdzie, to opiszę testowanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz