Dziś na warsztat bierzemy płyny do mycia smoczków i butelek. Tak jak wcześniej wspominałem, pierwszą butelkę płynu NUK zostaliśmy w prezencie. Drugą kupiłem w promocji, ale zauważyłem alternatywę. Również niemiecka jakość. Znany marka produktów do utrzymywania czystości z żabką (Frosch). Można jakości ufać, ale najlepiej sprawdzić. No to jedziemy z porównaniem.
Oba płyny (po 500ml) mają taką samą bardzo rzadką konsystencję, co w przypadku płynów do mycia naczyń wydaje się nienaturalne. Oba jednak pienią się wzorowo i to przy odrobinie tylko płynu w wodzie. Ja stosuję je w rozcieńczeniu. Gdybym postępował tak, jak instruuje NUK na butelce (psikać odrębinę do smoczka i butelki) to obawiam się, że taka butelka nie starczyłaby nawet na tydzień.
Oba płyny mają delikatny zapach, ale nie zostaje on na butelkach czy smoczkach, które zresztą i tak przecież wędrują jeszcze do sauny, czyli wyparzacza. Frosch całkowicie bezbarwny, NUK lekko żółtawy.
Oba płyny są produkowane w Niemczech, ale Frosch postarał się o polską wersję etykiety produktu, podczas kiedy dystrybutor płynu NUK zastosował tylko małą nalepkę po polsku naklejoną na niemieckie etykiety.
Płyn NUK występuje też w butelkach 350 ml, ale są opakowania półlitrowe w promocyjnej cenie. Wydaje mi się, że tylko w takich NUK jest wart zakupu, a i tak jest wówczas droższy od konkurencji o jakieś 3-5 zł. Akurat w tym wypadku różnica między płynami NUK i Frosch wyniosła 17:13 zł. Na półce był jeszcze jakiś płyn o nazwie Dzidziuś za mniej niż dychę. Może kiedyś jeszcze przyjdzie czas na sprawdzenie tegoż.
Na razie stwierdzam, że NUK i Frosch porównywalne z cenowym wskazaniem na ten drugi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz