7.6.15

Baza

Zdjęcie z cyklu "Don't try this at home", czyli coś poszło nie tak...
Okazuje się, że kupić używaną bazę do naszego fotelika nie jest tak łatwo. I dobrze, że nie kupowałem w ciemno, tylko umówiłem się na przymierzenie. Znalazłem na olx.pl. Mimo że ta sama firma i nawet wydawało się ten sam model (przynajmniej z nazwy), a jednak jedno nowszy nie pasuje do wersji. Albo nowsza wersja jest inna, bo to jakiś bezpieczniejszy projekt (tak wierzę), albo - jak twierdzi K. - celowo wypuszczają na rynek co jakiś czas nowe modele z nowymi akcesoriami, tak by ludzie nie odkupowali od siebie, tylko zmuszeni byli kupować nowe. No więc skoro już byliśmy oboje to pobawiliśmy się w umocowanie fotelika w aucie pasami. Za pierwszym razem to w mistrzostwach montowania fotelików na czas nie miałbym szans. Ale za każdym kolejnym już coraz lepiej. A z przodu to już w ogóle 15 sekund. I co się okazało? Musimy maksymalnie odsunąć kanapę do tyłu, by pas objął przód fotelika. Ale może tak trzeba, albo po prostu mamy za krótkie pasy ;) Koszt: utrata miejsca w bagażniku. Auto trzeba zmienić :)

6.6.15

Rozmnażanie

Jeśli ktoś twierdzi, że Polacy nie decydują się na dzieci i generalnie demografia w dół, to zapraszamy np. w sobotę na izbę przyjęć na Żelaznej. Tydzień temu kilkanaście kobiet w poczekalni. Dziś chyba co najmniej tyle.

Bodziaki

Bardzo mi się podoba ta spolszczona wersja bardzo nieprzyjemnie brzmiącego body. Pajacyk też jest niezły. W ogóle te ubranka są bardzo fajne. Ostatnio dostajemy je od rodziców i znajomych. W związku z tym szafa zaczyna od nich puchnąć. Właciciwie zupełnie niepotrzebnie kupowaliśmy własne. Ale czy to kupione czy zdobyczne, wyprasować trzeba. Mam zabawę.
A tutaj takie oto sukienunie dostane.
P.S. No proszę, ani się spostrzegłem, a tu już sto wpisów.

2.6.15

Pałer

Trudno uwierzyć, ale K. ma teraz po prostu tyle energii, że nie wiem. Czuje się o niebo lepiej niż pół roku temu. W niedzielę razem w rodzicami przesoacerowaliśmy kawał miasta. A wczoraj przegoniła mnie po mieście wczesnym wieczorem - spacerowo i zakupowo. Ma moc!

30.5.15

Żelazna - Izba przyjęć po raz enty

K. skoczyło ciśnienie. Bynajmniej nie z mojego powodu. Sobota rano. SMS do lekarki. Ta oddzwania, każe przyjechać do siebie na badania na Żelazną. Akurat ma dyżur. Dawno tu nie byliśmy.

Tłok jak na patelni w porannych godzinach szczytu. Naliczyłem chyba z 13 ciężarnych, nie licząc K. Od ostatniego razu wstawili maszynę z napojami i jakimiś przekąskami.

Nie było chętnych na KTG, więc zbadali K., a potem musieliśmy trochę poczekać na omówienie badań. W sumie spędziliśmy 3 godziny tam, ale to i tak nieźle, biorąc pod uwagę przyjęcie poza kolejką na KTG i badania. Na szczęście wszystko OK. Być może M. pojawi się na świecie tydzień wcześniej niż planowano.



No to teraz posłuchajmy. Trzeba wciśnąć ten pomarańczowy przycisk z ionką jak play. Ten dźwięk, który brzmi najpierw jak stukanie obcasami na szpitalnym korytarzu, to właśnie bicie serca małej. Pędzi jak pendolino co najmniej. Nie liczę tego trzasku i szurania po drodze.

Potem jeszcze są kibice Legii w samolocie, ale to pomińmy.

28.5.15

Cord blood

Okazuje się, że niekomercyjne oddanie krwi pępowinowej w Warszawie to droga przez mękę. Szpitale bankują na potrzeby prywatnych firm, które z kolei kroją z rodziców furę kasy. Podobno to taki cenny materiał do transplantacji, a nikt za darmo nie chce.