Rozterki początkującego ojca. Zapraszam do komentowania, lajkowania i szerowania. Przyciski pod wpisami :)
29.12.15
Kaczka sraczka
14.12.15
Po angielsku czytanie
Chętnie bym skomentował, ale ja nic po angielsku nie fersztejen. Tam chyba coś o wodzie jest.
8.12.15
Szumiś dla Charlotty i Zuckerberga
Pisał o tym Puls Biznesu
O i tu też...

A o samym Whisbear pisałem już wcześniej tutaj.
6.12.15
Smoki
Wracamy do żabki
Kiedy owoce?
Idealne uzupełnienie bujaka
Gwiazdki
Koszty
24.11.15
Starter
18.11.15
Najważniejsze
Święte słowa. Ciekawy wpis
12.11.15
Papu
Patriotka
Szczepienie
Sesja
Metkownica
Sandman
A teraz do rzeczy. Mila dostała od babci Eli (nadal nie mogę się przyzwyczaić, że tak piszę o własnej mamie) maskotkę przypinaną do wózka. Dziwna to maskotka - niby pszczółka, ale kolory ma takie, jakby truteń wpadł do beczki z miodem, ale pitnym. W każdym razie ma też w sobie pozytywkę, którą uruchamia się, wyciągając z jej środka sznurek, który jest nieco gruby i wygląda jak jelito. W każdym razie maskotka odgrywa taką melodię, jak z początku tej bajeczki.
Toż to Piaskowy Ddziadek. Enerdowska bajka, na którą ja już mimo rocznika 80. się nie załapałem. (Przez chwilę nawet myślałem, że on tej swojej bryczki jakąś czarną giwerę wyciąga. No i skąd właściwie to imię???)
No więc takie wspominki wzbudziła pozytywka. Z Sandmanów wolę ten utwór.
29.10.15
Słomiany
27.10.15
Gryzak
No więc jest kilka wiszących, kolorowych, zabawek, które mają miękkie elementy do gryzienia, nawet jest jeden śliniak z gumowym narożnikiem z wypustkami. Ale dopiero to można nazwać gryzakiem z prawdziwego zdarzenia. Nie wiem tylko czy jest to malina, truskawka, czy może bakłażan. Ta zielona część w całości mieści się w ustach Mili. A w środku woda. Rozumiem, że to się schładza jak już nadejdzie godzina Z (od: ząbkowanie).
Żarcie i pieluchy
Tula baby
Dziś będzie o nosidełkach. Takich co to kupuje się, a potem z różnych przyczyn nie używa. Akurat w naszym przypadku kupiliśmy takie nosidełko na przełomie lata i jesieni, więc w ty, sezonie Mili już sobie za bardzo nie ponosiliśmy.
Przy wyborze nie było łatwo, bo wachlarz takich nosideł spory. Nawet wstrzymaliśmy się z zakupem do kontrolnej wizyty Mili u ortopedy. Ale zbytnio nie pomogła w podjęciu decyzji.
Rozpatrywaliśmy dwie opcje: Maxi Cosi Easia oraz polskiej produkcji nosidełko Tula. Chustę skreśliliśmy od razu. Znacie K., więc wiecie zapewne, że zwyciężyła opcja droższa. Tula jest naprawdę fajnym nosidłem, choć osobiście za dużo Mili się nie nanosiłem, to K. miała ją kilka razy na sobie. Łatwo się zakłada, dość łatwo reguluje. Choć z tym zakładaniem to na noszenie na plecach gotowi jeszcze nie jesteśmy. Nie tylko dlatego, że na plecy dzieciaka trudno jest założyć. Wybraliśmy czarny model w zebry. Do tego jest jeszcze kapturek, odczepiany, a na pasie praktyczna kieszonka. Dokupiliśmy też wkładkę pod pupę z usztywnieniem na głowę. Ale okazało się, że na wyrost, bo Mila jest już na to za duża. W sumie zapłaciliśmy ok. 450 zł ze zniżką za zakup internetowy w sklepie tublu.pl.
Dużo sobie obiecuję po tym nosidle, ale na razie zima idzie, więc musi przeleżeć w szafie.
W jeden z ostatnich ciepłych wczesnojesiennych weekendów wyglądało to tak.
15.10.15
Google for mums
Zapisany
11.10.15
7.10.15
Coś dla mnie i innych tatinków
25.9.15
Podgrzewacz samochodowy

Balast
Wózek, jakim jeździmy, już opisywałem. Warto jednak jeszcze napisać, czym wyróżnia się od innych. Ma bardzo praktyczne pokrętło blokady kól na wysokości stelaża. To znaczy, że nie trzeba schylać się i manewrować przy brudnych ubłoconych kółkach, by je na przykład zablokować do jazdy na wprost.
Same koła zaś są z dziwnego tworzywa. Ni to guma ni to kauczyk. W sumie materiał niezniszczalny i nie trzeba pompować. Choć powtórze, jak przy poprzednim wpisie, do małych przednich kółek trzeba się cierpliwie przyzwyczaić, bo nie biorą dziur jak pompowane duże koła. Za to w zwrotności i lekkości prowadzenia nie mają sobie równych. Oczywiście na prostym terenie - idealny wózek do centrum handlowego. Poważnie - pojemny bagażnik czyni z niego w naszym przypadku czasem wózkiem towarowym. Ale próbujemy go też w terenie off-road, co widać po ubrudzonych kołach.
I ostatni myk - uchwyt na kubek, a raczej butelkę. Na razie używa go tylko K. na wodę. Gdyby można było pić w miejscach publicznych, puszka piwa pasuje jak ulał. A w wózku babciny kocyk hand-made.
Keta

Znacie ten ból? Trzymasz dziecko na rękach, a dzieciak pluje smoczkiem, który ląduje na podłodze. Aby uniknąć tego typu niepodzianek wymyślono mocowania, dzięki którym smoczek może sobie dyndać nawet wypluty ze zdwojoną siłą. K. była bardzo sceptyczna wobec plastikowego łańcuszka do smoczka, który dostalismy z pamiętnym zestawem NUK. A to dlatego, ze mocowanie do smoczka jest wyjatkowo duże. Tak duże, że Mila nawet niespełna dwumiesięczna była w stanie wyciągnąć sobie z buzi smoczek przypadkowo zahaczajac rączką o ten zaczep. Za to NUK-owy łańcuszek ma bardzo przyjemny dla oka klips z Kubusiem Puchatkiem, którym przypina się łańcuszek na przykład do ubranka.

Jako alternatywę nabyliśmy drogą kupna nieco przyjemniejszy, krótszy i mniej inwazyjny sprzęt. W Rossmannie za niecałe 10 zł można kupić tasiemkę zamiast łańcuszka. Zamiast plastikowego zaczepu na smoczek jest silikonowe kółko, przez które bez problemu przeciska sie uchwyt smoczka. Natomiast mocowanie do ubranka odbywa się za pomocą nieco większego klipsa, między który wtyka się fragment ciuszka, a następnie całość zaciska. To oczywiście nieco gorsze rozwiązanie niż prosty klips, ale duży plus za silikonowe mocowanie smoczka i zgrabną tasiemkę.
24.9.15
Strata
16.9.15
7.9.15
Tato to ja
6.9.15
1.9.15
Słowo się rzekło
Na zmywaku po raz enty
Niepalenie
A tyle razy tłumaczyłem K., że matka karmiąca nie może palić. I żeby tylko papierosy, ale dopalacze?
Podróżniczka
Zachodziliśmy w głowę, jak ma być w tym samochodowym foteliku Mili wygodniej. Taka poduszka stanowiąca podwyższenie pod pupę miała powodować, że małemu pasażerowi miało być wygodnie. Tymczasem nasza Mila po prostu zjeżdżała w tym foteliku na dół. No przecież nie będę jej zaciskał do oporu pasami, by utrzymać ją w miejscu. No i wyobraźcie sobie nasze odkrycie. Wystarczyło po prostu wyrzucić ten booster. Widocznie był przewidziany tylko dla noworodków. No i widać, że Mili już wygodniej.
Lokowanie produktu
Tego używamy. Bobini produkowany w dolnośląskim Jaworze. Charakterystyczny przyjemny zapach. Sensacji skórnych nie było. Więc nie eksperymentowaliśmy z niczym innym. Odkryłem, że najtaniej można płyn Bobini kupić w hipermarketach Auchan (ok. 7 zł litr). Ale ostatnio zauważyłem też dwulitrowe opakowanie w Rossmannie (14-15 zł). To teraz czekam na propozycję reklamy z Miła i piorącym tatusiem :)
30.8.15
Pan z kupą
No i właśnie tu dochodzimy do nawiązania do tytułu tego wpisu. UWAGA będzie o kupie!
K. zauważyła w pieluszce jakieś dziwne brunatne smugi. Chwyta za telefon. Pani każe przywieźć. Oczywiście 30 stopni w cieniu, wystarczy jak tatuś przywiezie pieluchę bez dziecka. No więc wiozę ten corpus delicti na Malczewskiego. W recepcji już wiedzą, o co chodzi. Oczywiście bez krępacji i na cały głos niesie się z okienka: "Pan z kupą przyjechał? To proszę do trójki albo czwórki. Tam już wszystko wiedzą". Tam jedna lekarka do "pana z kupą" zawołała jeszcze drugą lekarkę. I takie mini-konsylium uzgodniło, że nie ma się czym niepokoić, że może to jakaś przejściowa infekcja, a najlepiej niech K. przestanie jeść te jagodzianki, bo może to przez jagody w pokarmie.
I tak właśnie zostałem "panem z kupą". Przynajmniej było zabawnie. Bo zwykle wizyty u lekarza do zabawnych nie należą.
28.8.15
Daddy's Girl
Tutaj dwa przykłady - odwołujący się do ojcowskich wspomnień Subaru oraz bazująca na humorze, dziecięcych minkach i reakcjach Kia.
Mleko mamy rządzi
26.8.15
Emolienty
Razem z Oblatywaczką Milą przetestowaliśmy balsamy do skóry niemowląt. W końcu jak - zgodnie z powiedzeniem - "pupcia niemowlęcia ma być gładziutka" - to trzeba o nią dbać i smarować. Do tej pory testowaliśmy dwie serie kosmetyków. Obie możliwe do stosowania od pierwszego dnia życia. Z serii Emolium (producent Sanofi-Aventis) zostaliśmy przy emulsji do ciała, bo pozostałe produkty z tej linii (szampon czy płyn do kąpieli) można z powodzeniem zastąpić tańszymi odpowiednikami. Sama emulsja nie należy do najtańszych, bo tuba 200 ml może kosztować grubo ponad 30 zł. Na szczęście są promocje. Ostatnio w SuperPharm można je kupić za ok. 20 zł, a niedawno dostałem jeszcze kupon w ich programie Mamy Dzieci. Tuba wyszła po ok. 14 zł. Kupiłbym więcej, ale 1 kupon = 1 tańsza tuba.
Alternatywą jest też seria Oilatum Baby (producent GlaxoSmithKline). Tu balsam kosztuje ok. 20 zł, ale jest go więcej, bo 300 ml. Niestety jednym z minusów jest zapach. To znaczy pachnie bardzo ładnie, ale sam fakt, że balsam dla niemowlęcia jest perfumowany może być dla niektórych mam nie do przyjęcia. I tak np. K. stwierdziła, że jednak pod tym względem Emolium lepsze. A na dodatek łagodzi tzw. potówki i niemowlęcy trądzik, przez które przechodzą maluchy.
A Oilatum Baby chętnie wykorzystam testowo na sobie. Może jeszcze będę miał skórę jak pupcia niemowlęcia.
25.8.15
22.8.15
Chaussettes
Domyślam się, że to skarpetki po francusku. To kolejne - po zabytkowej grzechotce - znalezisko moich rodziców (a Mili dziadków) z czasów mojego własnego niemowlęctwa. Przy czym, jak widać na załączonym obrazku, jest to egzemplarz raczej dziewczęcy, a więc przeze mnie nie był używany. Można by rzec "nówka-sztuka", gdyby nie fakt, że te skarpetki mają 35 lat.
20.8.15
Podobni czy niepodobni?
19.8.15
Więdnę
Chwaliłem się i żartowałem, że w końcu się wyśpię. Tzn. przez te kilka dni, kiedy dziewczyny będą w Nowolesiu, a ja w pracy w Warszawie. Tymczasem żadnej poprawy jakości snu nie zauważyłem. Jest za to pustka w domu i tęsknię za nimi. Zwłaszcza kiedy K. podsyła mi zdjęcia. Np. takie ze spacerów po Wzgórzach Niemczańsko-Strzelińskich. Specjalnie dla K. i Mili rozwinęli asfalt do samego lasu.