30.8.15

Pan z kupą

Padło tu wiele gorzkich słów na temat niektórych jednostek służby zdrowia finansowanych przez NFZ. Ale jest pewien wyjątek, o którym chciałem popełnić ten wpis. Otóż w Warszawie na ul. Malczewskiego jest tzw. nocna opieka medyczna. W weekendy, noce i święta dyżurują tam także pediatrzy. To nic, że wydają się nieopierzeni niczym Doogie Howser. W końcu to jednak lekarze. Po WUM. Być może odbębniają tu jakieś staże. Nieważne - są bardzo pomocni, a wyczerpujących informacji udzielają także telefonicznie. Tak więc spanikowany rodzic niekoniecznie musi jechać przez pół miasta z niepokojącą plamą na dziecięcia pupie, która okazała się niedomytym kleksikiem po kupie (być może historia zna takie przypadki, ten wymyśliłem). W każdym razie my korzystaliśmy z tej przychodni już dwukrotnie. Za pierwszym razem z ropiejącym oczkiem, a za drugim...

No i właśnie tu dochodzimy do nawiązania do tytułu tego wpisu. UWAGA będzie o kupie!

K. zauważyła w pieluszce jakieś dziwne brunatne smugi. Chwyta za telefon. Pani każe przywieźć. Oczywiście 30 stopni w cieniu, wystarczy jak tatuś przywiezie pieluchę bez dziecka. No więc wiozę ten corpus delicti na Malczewskiego. W recepcji już wiedzą, o co chodzi. Oczywiście bez krępacji i na cały głos niesie się z okienka: "Pan z kupą przyjechał? To proszę do trójki albo czwórki. Tam już wszystko wiedzą". Tam jedna lekarka do "pana z kupą" zawołała jeszcze drugą lekarkę. I takie mini-konsylium uzgodniło, że nie ma się czym niepokoić, że może to jakaś przejściowa infekcja, a najlepiej niech K. przestanie jeść te jagodzianki, bo może to przez jagody w pokarmie.

I tak właśnie zostałem "panem z kupą". Przynajmniej było zabawnie. Bo zwykle wizyty u lekarza do zabawnych nie należą.

28.8.15

Daddy's Girl

Dzieci w reklamie to zawsze wdzięczny temat. O ile kreatywni nie muszą się natrudzić przy produktach dla dzieci jak pieluchy czy odżywki, to np. taka branża motoryzacyjna ma trudniej. Dlatego reklamy samochodów z udziałem dzieci są takie ciekawe, zwłaszcza te ukazujące relacje ojciec-córka.

Tutaj dwa przykłady - odwołujący się do ojcowskich wspomnień Subaru oraz bazująca na humorze, dziecięcych minkach i reakcjach Kia.





Mleko mamy rządzi

K. stosuje to od początku. Dostała jeszcze w szpitalu. Potem od położnej środowiskowej. Wspomaga laktację i czyni cuda matkom karmiącym. Ten suplement diety ma formę saszetek do rozpuszczania w mleku. W pudełku jest 12 paczuszek. Zalecana dawka 1-2 saszetki dziennie. Smakuje jak ice coffee (wiem, bo próbowałem, ale pokarmu od tego nie dostałem). Można kupić bezpośrednio w sklepie internetowym na stronie www.femaltiker.pl (ok. 24 zł), można kupić w aptekach (ponad 30 zł). My zamawiamy na allegro, gdzie można znaleźć oferty aptek internetowych. Tam za opcję trzech pudełek z dostawą wychodzi mniej niż 20 zł na pudełku.
 

26.8.15

Emolienty

Razem z Oblatywaczką Milą przetestowaliśmy balsamy  do skóry niemowląt. W końcu jak - zgodnie z powiedzeniem - "pupcia niemowlęcia ma być gładziutka" - to trzeba o nią dbać i smarować. Do tej pory testowaliśmy dwie serie kosmetyków. Obie możliwe do stosowania od pierwszego dnia życia. Z serii Emolium (producent Sanofi-Aventis) zostaliśmy przy emulsji do ciała, bo pozostałe produkty z tej linii (szampon czy płyn do kąpieli) można z powodzeniem zastąpić tańszymi odpowiednikami. Sama emulsja nie należy do najtańszych, bo tuba 200 ml może kosztować grubo ponad 30 zł. Na szczęście są promocje. Ostatnio w SuperPharm można je kupić za ok. 20 zł, a niedawno dostałem jeszcze kupon w ich programie Mamy Dzieci. Tuba wyszła po ok. 14 zł. Kupiłbym więcej, ale 1 kupon = 1 tańsza tuba.

Alternatywą jest też seria Oilatum Baby (producent GlaxoSmithKline). Tu balsam kosztuje ok. 20 zł, ale jest go więcej, bo 300 ml. Niestety jednym z minusów jest zapach. To znaczy pachnie bardzo ładnie, ale sam fakt, że balsam dla niemowlęcia jest perfumowany może być dla niektórych mam nie do przyjęcia. I tak np. K. stwierdziła, że jednak pod tym względem Emolium lepsze. A na dodatek łagodzi tzw. potówki i niemowlęcy trądzik, przez które przechodzą maluchy.

A Oilatum Baby chętnie wykorzystam testowo na sobie. Może jeszcze będę miał skórę jak pupcia niemowlęcia.

22.8.15

Chaussettes

Domyślam się, że to skarpetki po francusku. To kolejne - po zabytkowej grzechotce - znalezisko moich rodziców (a Mili dziadków) z czasów mojego własnego niemowlęctwa. Przy czym, jak widać na załączonym obrazku, jest to egzemplarz raczej dziewczęcy, a więc przeze mnie nie był używany. Można by rzec "nówka-sztuka", gdyby nie fakt, że te skarpetki mają 35 lat.

20.8.15

Podobni czy niepodobni?

Dla ułatwienia zdjąłem okulary. Kolega  twierdzi, że muszę popracować nad pulchniejszą twarzą. Na razie pulchniejszy zrobił mi się tylko brzuch.

19.8.15

Więdnę

Chwaliłem się i żartowałem, że w końcu się wyśpię. Tzn. przez te kilka dni, kiedy dziewczyny będą w Nowolesiu, a ja w pracy w Warszawie. Tymczasem żadnej poprawy jakości snu nie zauważyłem. Jest za to pustka w domu i tęsknię za nimi. Zwłaszcza kiedy K. podsyła mi zdjęcia. Np. takie ze spacerów po Wzgórzach Niemczańsko-Strzelińskich. Specjalnie dla K. i Mili rozwinęli asfalt do samego lasu.

14.8.15

Szumiś


Prezent od babci. Szumiący miś, który koi, uspokaja i usypia. Natrafiłem nań przypadkiem, czytając tekst w Pulsie Biznesu. Efekt podobny do włączonego pochłaniacza kuchennego. Miś jest bardzo ładnie wykonany, ma szeleszczące łapki i magnesy, dzięki którym można go zaczepić np. na balustradzie łóżeczka. Albo dzięki szeroko rozstawianym łapkom zahaczyć na ramieniu tatusia, kiedy obiema rękami trzeba kołysać Milę.

Ale clue programu tkwi w głowie. Mieści się tam malutkie urządzonko, które szumi. Przypomina mały wykrywacz dymu. Po prostu wkłada się je do głowy misia i zapina rzep. Szczerze mówiąc, myślałem, że będzie to raczej szum typu suszarka albo okap kuchenny, a brzmi to trochę jak szum krótkofalówki. Ale działa.  Można regulować głośność, a zresztą po kilkudziesięciu minutach sam się wyłącza. Super sprawa.


Mila próbuje czarować Szumisia, gadając z nim po swojemu (czyt. strojąc miny i pokazując język na wszystkie strony), a on... niewzruszony. Co skutkuje zawsze zdziwieniem i zmarszczeniem brwi przez Milę.

Gdyby ktoś miał ochotę kupić, to szczerze polecam www.whisbear.com, a sklepik stacjonarny jest też na Powiślu na Solcu.

Co prawda Szumiś to nazwa zarezerwowana dla konkurencyjnego produktu, ale u nas się przyjęła.

Szafiarka

Nie jest dobrze. Mila lubi zaglądać do szafy z ubraniami. Bardzo ją tam wszystko ciekawi. Nie jest to dobra wróżba dla portfela rodziców.








10.8.15

Po pupilku

Interpretacja rozszerzona na dzieci?

Młodzi ojcowie umierają wcześniej

Uczeni z Helsinek wykazali, że ojcostwo w wieku poniżej 25 lat zwiększa ryzyko chorób i przedwczesnej śmierci. Chodzi podobno o większy stres związany z ojcostwem w młodym wieku. Najlepszy czas według badań to okres 30-44 lat. Wtedy ryzyko spada o 25 %.

Ja coś tak czułem, że nie warto się spieszyć...

http://www.telegraph.co.uk/news/science/science-news/11780307/Fatherhood-before-25-raises-risk-of-early-death.html

8.8.15

Wozkifoteliki.pl - odradzam

Szykuje nam się podróż z Milą przez pół Polski, więc mimo że upały w pełni, chcieliśmy zaopatrzyć się w podgrzewacz do butelek z wtyczką do samochodowej zapalniczki. Nawet jeśli teraz się nie przyda, to będzie na zimę i na tzw. zaś. A nuż się temperatura nagle zmieni, w końcu już prawie jesień. A i podczas chłodnej nocy może się przydać w trasie.

Przejrzałem internety, żeby zasięgnąć opinii znawczyń. Żelowy podgrzewać mnie nie interesuje, bo mamy już samonagrzewającą się butlę. Najpierw chciałem kupić ten podgrzewacz firmy Babyono (40-50 zł), bo najtańszy, a w końcu jako to filozofia, podgrzewacz ma podgrzewać, czy za 100 czy za 30 zł.



Ale w sieci same druzgocące opinie. Że nie grzeje, że nie trzyma ciepła, że do dupy… W sumie, jak się tak przyjrzałem fotografii to faktycznie - otula to coś butelkę niezbyt szczelnie. No to szukamy dalej. Szaleć jednak nie ma co, w końcu to tylko podgrzewacz, więc wybrałem tylko półkę wyżej. Cenowo (50-60 zł). Podgrzewacz firmy Hauck, który wykonany jest z takiej rozciągliwej tkaniny i dzięki temu szczelnie otula butelkę.




Najtańszą ofertę znalazłem w sklepie www.wozkifoteliki.pl. Celowo nie daję aktywnego linku, bo nie mam pozytywnych doświadczeń do opisania.

No więc wszystko niby w porządku od zamówienia w internecie do uzyskania potwierdzenia przyjęcia zapłaty. Wybrałem osobisty odbiór na Białołęce, bo i tak tego dnia miałem coś do załatwienia u znajomych (Jagoda to o Was! :)

Jeszcze w czwartek czy piątek dzwonię tam, by upewnić się, że są otwarci w sobotę. Owszem, ale facet coś mówi, że musi sprawdzić, czy mają jeszcze te podgrzewacze i jakby co to ewentualnie oddzwoni.

W rzeczoną sobotę jadę na miejsce, a on na to, że chyba nie ma tego podgrzewacza i że błąd w systemie. "No to przecież miał Pan zadzwonić, nie przyjeżdżałbym" - mówię. Kiedy okazało się, że podgrzewacze powinny przyjść w tygodniu, składam propozycję: "To za ten błąd w systemie przyślecie mi ten podgrzewacz do domu".
A on na to: "No to będzie 20 zł kurier…".
Ja: "Chwileczkę, to był błąd po Waszej stronie, ja specjalnie przyjechałem po odbiór. Moglibyście przysłać na własny koszt".
On: "No ewentualnie pocztą mogę wysłać, to będzie 8 zł".
Ja: "Nie, no to w takim razie poproszę o zwrot kasy".

No i trzeba przyznać, że dyspozycja anulowania zamówienia i zwrotu poszła natychmiast. Tak więc mikroskopijny plusik za wrażenia artystyczne, ale ogólnie występ słaby. Pierwszy raz spotkałem się z kimś, kto wolał oddać klientowi kasę za towar niż go sprzedać, dając coś od siebie, np. mały rabacik w formie pokrycia kosztów wysyłki. Przecież to dla tej firmy pryszcz, zresztą do odliczenia.

Naprawdę dobrze, że i tak się tam wybierałem, w przeciwnym razie mój wkurw sięgałby zenitu. A może po prostu miałem pecha? Awanturujący się nie bywam. Krawaty noszę.

Tak więc koniec końców podgrzewacz zdążyłem zamówić gdzie indziej. A jak przyjdzie, to opiszę testowanie.

4.8.15

NFZ

... nasz kochany

Wiele już opowieści pojawiło się na temat tej ukochanej przez wszystkich, zwłaszcza chorujących Polaków, instytucji... Jednak zwykle machasz na to ręką, kiedy codziennie słyszysz o jakiejś sprawie, a Ciebie ona nie dotyczy. Oto case okulisty dziecięcego. Próba dostania się do jednego z niweielu publicznie przyjmujących okulistów dziecięcych w Warszawie.

Jest początek sierpnia. Nie ma miejsc do końca roku. Bez komentarza. W końcu moje ubezpieczenie i składka na NFZ obejmuje też dziecko. Na publicznej służbie zdrowia trzeba położyć kreskę. Tylko prywatne przychodnie i współpłacenie do składki. Nikt Ameryki tu nie odkryje, a system poprawi.

A co na to Mila? Śmiech ją ogarnął :)