Rozterki początkującego ojca. Zapraszam do komentowania, lajkowania i szerowania. Przyciski pod wpisami :)
15.6.15
Insomnia
Dziś załatwiałem parę spraw rodzicielskich na tak zwanym mieście. Wniosek o macierzyński K., wizytę położnej środowiskowej u nas w domku, umówienie pierwszej kontrolnej wizyty u poediatry, jakieś tam zakupy. No i w końcu dopadł brak snu. Złapałem się na tym, że przy rejestracji nie pamiętałem numeru telefonu K. i musiałem pomóc sobie pamięcią własnego telefonu. Wcześniej miałem zawis na skrzyżowaniu na czerwonym świetle. Dobudził mnie obcy klakson na zielonym. I do tego ta pogoda taka usypiająca. Ale po powrocie do domu znów złapałem adrenalinę.
Najważniejsze to znaleźć chyba odpowiedni rytm dnia i dopasować go do pór karmienia.
Urlop ojcowski
I nothing else matters. A tymczasem obok wpisów z Milą w treści pojawiły się reklamy Milki. Prawda li to?
14.6.15
Homecoming
Te 5 dób ciągnęło się niemiłosiernie, ale w końcu dziewczyny są w domu. Jazdę z Żelaznej na Stegny zapamiętam chyba do końca życia. Chyba nigdy wcześniej nie jechałem tak w 100% spokojnie i przepisowo. Ciekawe, może dlatego, że słuchałem początku meczu Polski z Gruzją w radiu? A teraz znajdźcie różnice na tych zdjęciach.



Skandal
Wiecie, jakie google serwuje reklamy wizytującym ten blog? Spojrzałem z innego IP.
Jakaś reklama antykoncepcji się pojawiła firmy Bayer. Zdjęcie jakiejś młodej kobiety z dziwną miną i "Nie chcę cały czas myśleć o antykoncepcji". Tematycznie zaczyna się ideksować, choć wolałbym raczej, by była to reklama dziecięcych zabawek, albo różnych innych gadżetów czy dziecięcych kosmetyków.
Fotowspominki
To jeszcze sprzed Mili na świecie.
W takiej torebce z kroplówą w pompie się zadaje szyku na korytarzu. Lepsze to niż prowadzenie ze sobą tego wieszaka na płaszcze, którym można zahaczyć o framugę drzwi.
Takie jedzenie. O smutnych szpitalnych lanczach już było wcześniej. K. często w ogóle nie ruszała. Zjadała szpitalną polewkę i to, co jej przynosiłem (poza słynnymi już naleśnikami i śniadaniowym musli). Co było robić. Szpitalne drugie dania spożywałem ja.
W salach za tymi drzwiami ciekawe efekty akustyczne.



Mętlik
Kiedy dziewczyny były w szpitalu, noce poza prasowaniem ciuszków czy montowaniem łóżeczka upływały mi na czymś takim. Z rozłożeniem było łatwiej, trudniej poskładać to wszystko do kupy. Ale tak poważnie - sam bym tego nie kupił, bo wrzątek i garnki załatwiają sprawę, ale podarowany wyparzacz to jest jednak wygodniejszy i szybki. Tych wszystkich różnych butelek i smoczków zrobiło się tak dużo, bo jeszcze dodatkowo w szpitalu K. dostała. No i okazało się, że trzeba się skupić na dwóch takich samych butelkach i czterech pasujących do niego smoczkach. A resztę schować na pamiątkę, albo odłożyć na kolejne miesiące. Inaczej trudno się połapać, co już wyparzone, a co jeszcze nie, a przecież Mila na dostawę czekać nie będzie.

Z cyklu: niepodobni

Subskrybuj:
Posty (Atom)