27.6.15

Z cyklu: Niepodobni 2

Rodzice moi, a Mili dziadkowie nie kazali długo czekać na moje zdjęcia. Wszystko zaczęło się od tego wpisu oraz kilku niezależnych od siebie uwag, że Mila taka do mnie podobna.



No więc mam moje zdjęcia, ale wciąż trudno z uchwyceniem podobieństwa. Czarno-białe zdjęcia zostały wykonane w wieku moich sześciu miesięcy, więc na właściwe porównanie trzeba jeszcze poczekać.



A może Wy znajdziecie podobieństwa?

Oblatywaczka Mila testuje: na zmywak

Gdybym nie dostał w prezencie, nawet nie wiedziałbym, że istnieją płyny do mycia niemowlęcych naczyń, czyli butelek i smoczków. Jeszcze jeden płyn Nuk kupiłem w promocji, ale kolejne będę chyba już kupował z żabką. Tańsze. A też niemieckie. Znaczy chyba dobre.

Weekend

Flaszka dla każdego


25.6.15

Rattle

Prawdziwie oldskulowa grzechotka. Vintage, lata 80. Skąd wiem? Bo to moja! :) Rodzice przechowali i właśnie przysłali. Magia.

Cashback

Taką promocję wyhaczyłem w Carrefour. Producent Pampersów zwraca kasę za pieluchy. Co prawda trzeba sobie zadać trochę trudu, znaleźć na stronie formularz, wypełnić i wysłać, ale 20 zł w kieszeni, czyli będzie na kolejną paczkę. Od razu odpowiem na nasuwające się pytanie: tak, coś mi się stało z głową. Mam tak od 8 czerwca.

Legia


To było tak. 2 listopada byliśmy z K. na meczu z Ruchem Chorzów. Ona już wtedy wiedziała, ja jeszcze nie - dowiedziałem się dopiero parę dni poźniej. To znaczy, że na meczu byliśmy już we trójkę. No to jak zobaczyłem taki śpiworek, to po prostu musiałem go kupić. Taka historia.


24.6.15

PESEL

Wielki dzień. Mila ma już swój numer PESEL. W celu jego uzyskania tatuś musiał się udać do USC na Woli i po raz kolejny pokonać dobrze znaną trasę do szpitala na Żelaznej. Jakoś tak się składa, że urzędy stanu cywilnego są tuż przy szpitlaach - na Madalińskiego też. Można pomstować na państwową administrację, ale nie tym razem. Jeszcze w szpitalu umówiono nas na konkretny dzień i godzinę. W USC o wskazanej porze czekała na mnie karta narodzin, parę pytań, podpisy i za niedługi czas miałem w ręku trzy skrócone odpisy aktu urodzenia, a po kolejnej chwili zaświadczenie o nadaniu numeru PESEL.





Nie ukrywam, że przyszedłem 10 minut przed ustalonym czasem i powitał mnie karcący wzrok urzędniczki, która kazała mi poczekać na swoją kolej na korytarzu. Nasunęło mi to kilka złych myśli o takich paniach życia i śmierci, ale potem już wszystko minęło gladko i spokojnie. Oczywiście zdjęcie Mili też okazałem, żeby panie wiedziały, że nie mają do czynienia tylko z kolejnym zapisem statystycznym. Jak to K. usłyszała znowu zlapala się za głowę. Pani powiedziała, że już można paszport robić (coś sugeruje?) i że zawiadomią naszą dzielnicę o meldunku (to jeszcze jest?).

Misja druga do dowiezienie skierowania do lekarza do Instytutu Matki i Dziecka na Kasprzaka. Te rejony Woli to dla mnie terra incognita. Więc możecie sobie wyobrazić moje przerażenie, kiedy po raz pierwszy stanąłem na terenie szpitala na Kasprzaka. Katownia - to moje pierwsze skojarzenie. Po chwili jednak okazało się, że pomyliłem Szpital Wolski ze szpitalem dla dzieci, który znajduje się po sąsiedzku. Odetchnąłem. Co prawda w centralnej rejestracji dziki tłum i swoje odstać trzeba, ale sprawa załatwiona. Wrócimy tu 30 lipca z Milą.