
Rozterki początkującego ojca. Zapraszam do komentowania, lajkowania i szerowania. Przyciski pod wpisami :)
14.6.15
Z cyklu: niepodobni

13.6.15
Znaki
Gratulacje
Napływają depesze z całego świata. Co prawda Biały Dom i Watykan jeszcze nie zareagowały, ale za to zawsze można liczyć na rodziców, czyli obecnie już dziadków. Dziękuję też z tego miejsca za wszystkie smsy i telefony z gratulacjami, a także oferty bycia linią telefonicznego assistance ze strony znajomych mam. Symboliczne pępkowe można powiedzieć także się odbyło z MO.

Song
Przez najbliższy czas, a może już i na zawsze z przyjściem na świat Mili kojarzyć mi się będzie ta piosenka. Po raz pierwszy usłyszałem ją w radiu jak wracałem do domu około pólnocy po narodzinach Mili. Słuchałem ją niemal codziennie przez ostatni tydzien w Trójce. Albo jadąc wczesnym rankiem przed pracą do dziewczyn, żeby mimo zamkniętego oddziału podać jakieś potrzebne rzeczy, albo kiedy skoro świt prasowałem i suszyłem suszarką wypranego poprzedniego wieczora pajacyka - praktycznie teraz na razie jedynego, w którym ta kruszynka się nie topi. Co prawda utwór muzyczny nie jest nowy, ale Trójka go teraz puszcza w aranżacji z orkiestrą.
Trójka puszcza też w tych dniach nowy kawałek Lao Che. Już wesoła taka nie jest, ale też mi chodzi po głowie. Co prawda tytuł "Wojenka" to nie o Mili, ale jest tam fragment o córeczce i matce w ciąży. Ciekawe przesłanie. Z płyty pt. "Dzieciom".
12.6.15
Gift bag

Smutne lancze
Zdjęcie jeszcze sprzed porodu, ale wiąże się z obiadami na
Żelaznej ciekawa historia. I tu mała zmyłka, bo nie o ziemniaczkach z
mięskiem i mizerią tu będzie. W dniu porodu K. już oczywiście nie mogła
jeść, a tutaj po serii takich rarytasów jak ta gigantyczna porcja
obiadowa w niedzielę, w poniedziałkowym menu były ... Naleśniki. Celowo z
wielkiej, bo K. lubi. Była wkurzona, że akurat, kiedy ona nie może
jeść, są naleśniki. Położna zachowała dla niej porcję. "Warto u nas
rodzić dla tych naleśników" - cały czas starała się żartować, kiedy K.
już dostała skurczy. Nie wiem, czy K. to pomagało, ale rzeczywiście
starały się położne rozładować atmosferę. Faktycznie naleśniki dla K.
pojechały z nami windą na blok porodowy. Ostatecznie przed północą
naleśniki zniknęły z lodówki i K. dostała jakieś kanapki. Ale nazajutrz
temat znikniętych naleśników powracał, K. i położna żartowały z całej
sytuacji, a naleśniki pojawiły się na obiad znowu we środę.
Zniknięte naleśniki jak te zniknięte parówki.
Subskrybuj:
Posty (Atom)